Martyna Basta

Sierpień upłynął (a skojarzenia z płynnością i upływem są jak najbardziej nieprzypadkowe) pod znakiem wody. Kropelek wychodzących na czoło i nagłego wypijania paru szklanek płynów pod rząd w wierze, że po tym wszystko stanie się lżejsze i mokrych przytuleń w poczuciu podwójnej solidarności i łączenia soków w ustach z tymi należącymi do owoców, syzyfowego zlizywania lepkości z palców i leżenia nieruchomo w wannie by nie naruszyć rytmiczności pękających pęcherzyków piany i kropienia oczu co chwilę by zapobiec suchości spojówki i móc znów bez przeszkód gapić się na taflę i przygryzać potem język przy lekturze „O czasie i wodzie” Magnasona by powstrzymać łzy w miejscach publicznych. Bo choć trudno w epoce kapitalistycznej nadprodukcji i wielości wyboru wyobrazić sobie skrajną sytuację – nagły brak krajobrazu z plastikowej palety w odcieniu błekitu na półkach sklepowych – to możliwe, choć ciężko przełknąć iż pewne, że dożyjemy czasów, w których szklanka wody zastąpi złoto.

podobne odcinki

19/03/2024

Brokat emigracji: #37 – Butterfly phase